Na początek, wybaczcie że tak długo nie odpowiadałam, przemawiał przeze mnie brak weny, lenistwo i radość z wakacji, ale powróciłam i zapowiadam rozpoczęci nowej serii a mianowicie coś zupełnie innego niż dotychczas. Ci z was którzy mają bądź mieli PlayStation mogą znać gry z serii Ratchet & Clank. Właśnie tego będzie dotyczyć moja następna seria opowiadań, jeśli jesteście ciekawi dlaczego, to wyjaśnię wam to później, teraz czas na spełnienie danej mi obietnicy. Oto poprawiony pierwszy rozdział z serii Okami. Zapraszam =^.^=
PROLOG
-Dawno, dawno temu...W dalekim kraju była sobie mała wioska zwana Kamiki. Wokół niej rosły piękne drzewa wiśni. Każde z nich czczone było jako drzewo bogów. Jednakże w wiosce tej panował pewien smutny zwyczaj. By udobruchać Yamat-no Orochi, mieszkającego w chramie potwora, każdego roku, w przeklętą noc, składano w ofierze młodą dziewczynę. Ciało miał on wielkie niczym góra, szyje w liczbie ośmiu, grube jak kłody, oczy zaś krwisto czerwone...Samym spojrzeniem klątwę rzucić może...
Nikt nie mógł sprzeciwić się bestii.
Gdy noc ofiarna była blisko, poza wioską zjawiła się śnieżnobiała wilczyca, nazywana Shiranui. Podążała ona za każdym, kto udał się w góry czy las. Nocą zaś gdy wszyscy smacznie spali, przechadzała sie po wiosce. Ludzie źle na nią patrzyli myśląc że jest wysłanniczką Orochiego.
Znalazł się w końcu jeden śmiałek, który chciał przepędzić Shiranui. Wojownik imieniem Izanagi, wiele razy próbował podjąć walkę. Nie był jednak w stanie zranić zwinnej niczym wiatr wilczycy.
I tak w końcu nadeszła noc okropnego ceremoniału. Strzała z białym piórem zwiastująca ofiarowanie, przeszywszy niebo utkwiła w dachu jednego z domów. Mieszkała w nim Izanami...Najpiękniejsze dziewcze w wiosce. Żywiący do niej płomienne uczucia Izanagi rozzłościł się wielce tym znakiem.Postanowiwszy zabić Orochiego, w zastępstwie ukochanej, sam udał się do Księżycowego Chramu.
Miejsce to wypełnione po brzegi nieprzeniknioną ciemnością, służyło bestii za schronienie. Gdy śmiałek stanoł przed wejściem...Ukazał się Orochi, a każda z ośmiu głów błyszczała od szkarłatnych oczu. Yamata-no Orochi, któremu rok po roku wieśniacy składali ofiary. Izanagi, zebrawszy się w sobie, doskoczył do bestii i joł zadawać cięcia. Zaciekle walczył w bezksiężycową noc. Twardemu niczym stal cielsku potwora, nie mógł jednak zadać rany. Opadł z sił, waleczny Izanagi, i padł na kolana. Gdy wydawało sie że wszystko stracone, zjawiła się nagle kolejna bestia i...Stanęła na drodze Orochiemu, jakby chciała ochronić Izanagiego. Jej białe futro zalśniło w mroku. Była to mieszkająca poza wioską wilczyca-Shiranui! Wyszczerzywszy kły doskoczyła do Orochiego. Ten joł ujadać wściekle, uniósłszy wszystkie osiem głów. Dwie bestie starły się w walce. Zaiste niezwykły był ów widok. Orochi zionął w kierunku Shiranui ogniem, który wilczyca odparła podmuchem wiatru. A gdy Orochi zbliżał się do Shiranui z pazurami ostrymi jak brzytwa...Nagle wyrosło wielkie drzewo osłaniając wilczycę. Shiranui walczyła zaciekle, nie ustępując pola przeciwnikowi. Jednakże ten, chroniony niezwykłą siłą, trudny był do trafienia. Pokiereszowana Shiranui, z futrem zabarwionym szkarłatem stała wyczerpana naprzeciw potężnego Orochiego. Ten zaś dostrzegł okazję do zadania ostatecznego ciosu. Wilczyca jednak poddać się nie miała zamiaru. Ostatkiem sił wydała z siebie potężny skowyt, wznosząc wzrok wysoko. Niespodziewanie czarne chmury rozstąpiły się. Miecz Izanagiego rozświetlił się złotym blaskiem księżyca. On zaś, chroniąc się do tej pory w cieniu, śmielej stanął naprzeciw swojego przeciwnika. Zbierając wszystkie siły w swych zmęczonych ramionach, doskoczył zaciekle do Orochiego, unosząc wysoko swój miecz. Złote ostrze tańczyło w powietrzu niczym sprawnie prowadzona marionetka. Jeden po drugim łby Orochiego padały kończąc swój żywot. Jego cielsko legło w końcu w kałuży własnej krwi. W tej samej chwili nękająca wioskę klątwa została zdjęta. Kiedy walka ustała, jasna poświata księżyca spowiła całą okolicę. Shiranuji jednak uległa truciźnie Orochiego, a każdy oddech stawał się bólem. Izanagi wziął bestię w ramiona i powrócił do wioski.
Gdy dotarli do Kamiki, Shiranui nie dawała już znaku życia. Starszy wioski delikatnie pogłaskał wilczycę po głowie. Shiranui wydobyła z siebie tylko ciche warknięcie...Po czym zamknęła oczy niczym do snu.
W końcu nastały spokojne dni w wiosce Kamiki. Wieśniacy, w uznaniu heroicznego poświęcenia Shiranui, wznieśli chram, a w środku umieścili posąg wilczycy. Miecz Izanagiego został nazwany ''Tsukuyomi'' i umieszczony w Księżycowym Chramie. Mieszkańcy wioski patrzyli w przyszłość, malującą się w spokojnych barwach...
Ale to jeszcze nie koniec tej historii...Opowieść ta ma dalszą, nikomu nieznaną część.
Postanowiłam skrócić tę notkę do prologu i po prostu zrobić następną z przebudzeniem Amaterasu. Mam nadzieje, że prolog się podobał, jeśli nie dam rady dzisiaj tego napisać to zrobię to jutro, a na razie oczekujcie następnej notki i nowej serii =^.^=
Przebudzenie bestii
Księżycowy Chram znajduje się na środku jeziora Harami, sto lat minęło od heroicznych wyczynów Izanagiego i Shiranui. Stało się to tak szybko, że nikt w wiosce nie zwrócił nawet na to uwagi. Czarna postać wymknęła się z wioski niczym cień i ruszyła prosto do Księżycowego Chramu. Gdy znalazła się w tym mrocznym i przepełnionym ciemnością miejscu, na środku wielkiego placu dostrzegła małą świątynie z dzwonem oklejoną wszędzie różnorakimi talizmanami i symbolami pieczęci. Czarna postać zauważyła wbity w ziemie na środku tej małej świątyni miecz, było to legendarny miecz Tsukuyomi, cel ów postaci.
-Czy to Tsukuyomi?-odezwała się postać-Miecz który przepędził Orochiego na cztery wiatry?... ...Cóż za głupstwa! To wszystko to zwykła bajka, legenda...-W ten postać wyciągnęła miecz i z otworu pozostawionego przez niego wydostawały się na zewnątrz przeklęte czarne cienie. Z pod samej małej świątyni wynurzyło się osiem potwornych osiem cieni ze szkarłatnymi oczami. Postać w przerażeniu uciekła z małej świątyni, lecz po drodze się potknęła i upadła. Cienie spostrzegły to i jeden z nich zbliżył się do postaci i rzekł:
-Ty, który poszukujesz mocy...Ty, któryś złamał pieczęć..."Pragnę świata ciemności'.Przemów tymi słowy a moc moja zostanie uwolniona.
Po wypowiedzeniu tych słów reszta cieni spojrzała na leżącego człowieka, w oczekiwaniu na jego odpowiedzi. Czarna postać jednak nic nie odpowiedziała, lecz podniosła się szybko z ziemi i uciekła w stronę wioski Kamiki, w ten rozległ się głośny ryk. Przeraźliwe zło okryło swym płaszczem całą krainę. Jednak jedna wioska ostała się nietknięta.Ciesząca się względami świętego drzewa, mała wioska Kamiki. To w tym miejscu zaczyna się prawdziwa historia. W ten z otchłani ciemności wyłoniła się jasna postać kobiety, ubrana była ona w różowe kimono oraz liliowy szal na szyji, który lekko falował niczym fale morza i spływał w dół po jej ubraniu, na głowie miała kok z którego wystawały zielone liście, a z uszu wisiał długie fioletowe kolczyki. Była to Dych Świętego Drzewa Sakuya.
-To straszne!-przeraziła się Sakuya- Dokładnie tak jak w starożytnej przepowiedni.-Sakuya obruciła sie w stronę posągu wilczycy, gdyż wcześniej stała plecami do niego, albowiem znajdowała się teraz w wiosce Kamiki, w chramie poświęcony Shiranuii-Co też mogło sprowadzić takie nieszczęście? Nie ma czasu do stracenia! Musimy działać szybko! Moja moc osłabła przez te wszystkie lata, gdy ochraniałam to miejsce przed złem. Nadchodzi już czas mojego powrotu...-Wtedy Sakuya użyła swojej mocy i zmaterializowała kamienne koło, które otaczały kamienne płomienie, całość była wykonana z tego samego co posąg Shiranui, koło zaczęło emanować dobrą energią, w ten duch drzewa powiedział-Teraz, bogini Słońca! Nigdy wcześniej nie byłaś tak bardzo potrzebna! Musisz oświetlić swym blaskiem ten zbrukany świat! Prowadź nas, roztaczając nad nami swe boskie promieni!-Kończąc te słowa Sakuya wyrzuciła do góry kamienne kolo, które zaczęło błyszczeć i pofrunęło wprost na grzbiet kamiennego wilka. W tym samym czasie koło i wilk dosłownie ożyły, koło obracało się wokół własnej osi i otaczały je prawdziwe płomienie, natomiast u wilka, kamień ustąpił białemu, miękkiemu futru, po obu bokach wilk posiadał szkarłatne znaki w kształcie spirali, a na środku głowy czerwone puste koło, zaś oczy jego były podkreślone dwiema krechami tego samego koloru. Wilk ziewnął tylko i otrząsł się, albowiem było to bóstwo słońca Okami Amaterasu. Wilczyca zręcznie zeskoczyła z postumentu, na którym wcześniej stał posąg i stanęła przed Duchem Świętego Drzewa.
-Och! To śnieżnobiałe światło! To bez wątpienia...Nasza ukochana matka, Amaterasu Omikami! Sto lat temu poświęciwszy swe życie, pozbyła si wielkiego zła. Ta, która uratowała krainę, nic a nic się nie zmieniła.-Amatersu tylko na te słowa usiadła lekko znudzona, a Sakuya nie zauważyła i dalej ciągła swój wywód- Mimo upływu lat spędzonych pod postacią posągu, powróciłaś w doskonałym stanie...-Ze szczęścia duszek drzewny uronił kilka łez, Amaterasu natomiast tylko głośno ziewnęła i położyła się do snu. Sakuya nic na to nie odpowiedziała, lecz tylko spojrzała w górę na szalejące od ciemności i zła niebo-Amaterasu Omikami...Spójrz na zbierające się nad nami chmury. Po twoim zniknięciu, świat stał się siedliskiem zła. Zakłóciło ono spokój tej niegdyś pięknej, zielonej krainy. Nie przypominam sobie jednak aż tak złego stanu rzeczy.-Sakuya spojrzała teraz na Amaterasu-Czy używając swoich mistycznych mocy przegnasz ciemność? Ukarzesz tych złych? No i...?-Nagłe przerwał Duch Świętego Drzewa-Coś mnie tu gilgocze...Ha ha ha! Hi hi hi hi...A ha ha ha ha ha ha ha ha!-Nagle z kimona Sakuyi wyskoczyło coś małego i zielonego-Co to ma...T...Ty!?-Mały zielony stworek obrócił się kilka razy i zaczął podskakiwać w miejscu jak nakręcony na co Amaterasu gwałtownie się podniosła, zaczęła warczeć i gotowa była do walki, zielony mały stworek tylko rzekł-Choraś? Robisz z igły widły! Chciałem tylko, żeby ta rozmowa nabrała rumieńców!- Na co Sakuya odpowiedziała- Robalu, znowu drzemałeś w moim ubraniu!-Dlaczego ty zawsze musisz nazywać mnie robalem!? Ja jestem wędrownym artystą! Jestem Wspaniały Issun! Pokaże ci, że nie na próżno mnie tak nazywają!-W ten Issun wyciągnął jakby znikąd średniej wielkości dla zwykłego człowieka, zwój i rzucił go w prost na oczy wilczycy. Rysunek, który był w zwoju przedstawiał Ducha Świętego Drzewa Sakuyę- No i co? Lepszy niż oryginał, nie?- Issun zaczął gwałtownie podskakiwać i zbliżać do wilczycy na co ta próbowała się przed nim obronić, lecz koniec końców Issun skoczył jej na nos, ta tylko groźnie na niego spoglądała i warczała-Ej...Futrzaku, cóż to za spuszczony łeb?...Hm? To zrezygnowane oblicze wygląda znajomo...No tak? Wyglądasz dokładnie jak ten posąg Shiranui!-Amaterasu dostrzegła okazje i jednym zręcznym ruchem pochwyciła w pysk wędrownego artystę, lecz zaraz potem go wypluła-Bue! Ccc...Co robisz!? Aleś mnie obśliniła! Pożałujesz swego zachowania względem Wspaniałego Issuna!- W ten Issun wyciągnął swój miecz-Żebym nie musiał użyć na tobie mojej sławnej broni Denkomaru!-Nagle po wypowiedzeniu tych słów rozległo się przeraźliwy, głośny ryk, który zatrząsł ziemią, a szalejąca ciemność i chaos jakby wezbrały na sile-Ccc...Co to za ryk?-Przeląkł się Issun-Poza tym...Co tu tak ciemno?-Biała wilczyca wraz z Issunem zaczęli się gorączkowo rozglądać Amaterasu Omikami...- Przemówiła Sakuya wokół, której rozbłysła różowa poświata-Użyłam swej mocy i z całej siły chroniłam Kamiki..Wszystko co żywe ukryłam wewnątrz mego owocu. Zetnij go, a wioska się odrodzi! Ty z pewnością wskażesz nam prawdziwą drogę. Twoja boska interwencja moze przywrócić życie światu.-W ten Sakuya przemieniła się w wielkie uschnięte drzewo wiśni, które wyrosło jakby z znikąd w miejscu gdzie znajdował się posąg Shiranui. Z jednej gałęzi drzewa zwisał różowy owoc, wokół którego błyszczała jasna poświata.-Chyba święte drzewo powróciło do swej dawnej postaci?-Przemówił Issun-A ta Sakuya, dziwne rzeczy gadała. Dusze wieśniaków chronione są wnętrzu wowocu...To chyba ten owoc, prawda? Dziewczyna powiedziała, że "gdy zenie się owoc wioska się odrodzi". Ale jest strasznie wysoko. Bez jakiejś wyjątkowej mocy nie ma mowy, żeby udało się go tam dosięgnąć. A poza tym, dlaczego tak pociemniało? Czy coś się stało kiedy drzemałem?-Issun schował się w futrze Amaterasu, a ona sama rozglądała się dookoła,nagle spostrzegła, że miedzy korzeniami świętego drzewa błyszczy jasno jakieś światło. Postanowiła udać się w tym kierunku. Gy dotarła do owego światła, które wydobywały się jakby swego rodzaju nory, rozglądnęła się jeszcze raz i uznała, że nie ma innej drogi, ponieważ dookoła był tylko chaos i ciemność, tylko ten mały skrawek, którym był chram postawiony na cześć Shiranui nadawałsie do chodzenia, tka wiec uznawszy, że nie ma innej drogi, wilczyca ruszyła w kierunku światła. Przechodząc przez oślepiające światło zamknęła oczy, chaos dookoła niej ucichł, przerażające dźwięki zastąpiła nieprzenikniona cisza. Jej oczom ukazał się niecodzienny widok, miejsce, w którym się znajdowali całkowicie był odmienny od poprzedniego. Rozejrzeli się i spostrzegli, ze wokół nich prawie nic niema tylko pustka. Niebo było czarne jak w nocy, a na nim jaśniał biały sierp księżyca i mnóstwo gwiazd. Ziemia na, której stali, była to lewitująca w powietrzu wyspa, wiele podobnych do niej znajdowało się tuż przed nimi jakby wszystkie razem były jedną drogą.-Gdzie my jesteśmy? Nagle zrobiło się strasznie cicho...Czy w wiosce było takie miejsce? Lepiej zachowajmy ostrożność. Wyglądasz dość licho zaczynam się martwić.-Ruszyli więc przed siebie. Po drodze minęli most który łączył te dwie wyspy, które tak naprawdę nie były wyspami. Dopiero gdy przechodzili po moście spostrzegli, że poniżej są chmury, więc wyspy po których chodzili tak naprawdę mogły być szczytami jakichś wysokich gór, lecz nigdy tak naprawdę się tego nie dowiedzieli. Ruszyli więc dalej, na swojej drodze napotkali zepsuty most-Hm? Wygląda na to, że most został zniszczony. No całkiem nieźle, ee...Amaterasu, tak? Strasznie to długie...Co powiesz na "Amati"? Słyszałaś kiedyś o "Boskich Technikach Malarskich"? Mówi się "Staranne pociągnięcia pędzlem nadają obrazowi duszę". Lepiej raz zobaczyć, niż sto razy usłyszeć. Patrz więc!-Nagle świat dookoła nich przerodził się w płótno do malowania z gotowym obrazem jakim był ich widok, w ten pojawił się wielki pędzel, który wypełnił atramentem przestrzeń między dwoma końcami mostu. Świat powrócił do normy z jedną różnicą, most był naprawiony.-Hehe, nieważne co namalujesz, byle wypełnić atramentem brakujące części. To technika, którą nazwałem Dokończeniem. Tą techniką zapraszasz duszę, by zamieszkała, w namalowanej rzeczy. Boska moc pozwalająca odnowić brakujące przedmioty. Ja, aby opanować tę sztukę ćwiczyłem naprawdę długo.- Powiedział Issun przepełniony dumą z samego siebie,na co Amaterasu przewróciła tylko oczami- W tym świecie jest aż 13 Bóstw Pędzla! Na samym początku, te Trzynaście Bóstw stanowiło jedność. Gdy Bóstwo zmarło, rozproszyło się na trzynaście odrębnych macy. Ponoć zamieszkują wokół nas pod różnymi postaciami. Ale chyba nie ma nikogo, kto mógł by używać wszystkich trzynastu...-Szli daje, przeszli przez most aż dotarli do goromnej przepaści, tuż przy jej skraju zobaczyli coś jakby małe bajoro, które sie błyszczało i migotało. Obok tego bajora widniał kamienny napis, który mówił: "Droga Mleczna"-Droga Mleczna...Występująca w mitach rzeka gwiezdnego pyłu? Gdzie to w ogóle jest...Nie może być żeby chodziło o tamto bajoro, prawda ?- Obok dalej ujrzeli droge prowadzącą na wzgórze, ruszyli więc nie, nie widząc innej drogi. Gdy doszli już na sam szczyt, zobaczyli, że to ślepy zaułek, jednak coś innego przykuło ich uwagę. Gwiazdy, które jak nigdy przedtem w tym miejscu zamigotały żywiej.-Ło! Ależ wspaniale migoczą te gwiazdy! Dawno już nie widziałem tak pięknie rozgwieżdżonego nieba!-Niektóre z nich zamigotały jeszcze jaśniej niż inne-Patrz! Tamte wyglądają, jakby przybrały jakiś kształt! Hm...Cóż to? Chyba brakuje jednej gwiazdy...Okej, chyba będę musiał dorysować tę brakującą!- I stało się tak jak wcześniej, niebo stało się gotowym obrazem, z jednym małym brakującym elementem. Znów pojawił się wielki pędzel malarski, który pozostawił kropkę w miejscu brakującej gwiazdy, jednak tym razem gdy świat wrócił do normy nic się nie stało, w dalszym ciągu brakowało gwiazdy-Co jest? Chyba jeszcze jestem za cienki by móc malować gwiazdy. Tyle czasu zajęło mi ćwiczeni tego-Zrzędził Issun- Nagle świat znów stał się obrazem, lecz tym razem nie pędzel malarski się pojawił, ale zupełnie inny, bez rączki, samo białe włosie przypominające ogon, końcówką zamoczone w atramencie. Biały pędzel zostawił kropkę tak jak pędzel Issuna, w miejscu gdzie powinna być gwiazd. Wszystko wróciło do normy, z tą różnicą że gwiazda się pojawiła. Konstelacja ożyła przybierając kształt wielkiego białe go smoka z czerwonym znakami, trochę innymi niż u Amaterasu. Świat dookoła nich zmienił się nie do poznania, stali teraz w chmurach, które przybrały złotawy kolor, gdzie nie gdzie z pod tych chmur wystawały szczyty gór.
UFF! Wreszcie skończyłam ten rozdział i tym samym spełniłam daną mi obietnice naprawienia go, wybaczcie że trwało to tak długo, teraz jest 1.11 jestem taka szczęśliwa że go skończyłam, tym razem przepraszam za wszelkie błędy oprócz ortograficznych, ponieważ tych raczej nie powinno być ze względu na to że samo mi podkreślało błędy. Dziękuje za wsparcie DomiMeow, właściwie to tobie dedykuje ten rozdział i życzę abyś nie zniechęcała się co do grania w Okami, zawsze możesz do mnie przyjść i pograć jak w domu jestem i zawsze ci pomogę w graniu jeśli NAPRAWDĘ będziesz pomocy potrzebować to tyle, następne działy mogą się długo nie pojawiać ale już nad nimi pracuje i nad następną serią opowiadań ~ KuroNeko =^.^=