Translate

sobota, 9 maja 2015

Pierwszy One-Shot cz.1- Lisi demon Tomoe

Hejoo ! Witajcie po tak długiej rozłące, wybaczcie za tak długa nieobecność ale jakoś wena nie przychodziła i do tego nauka, ehhh. Ale teraz już jestem tylko nie wiem na jak długo. No w każdym bądź razie mam dla was pierwszy i dawno obiecany One-shot. Mam nadzieje ze wam się spodoba. Ogłaszam też że opowiadanka o Amaterasu również powrócą oraz Lombax Life też będzie kontynuowane. Także zapraszam do czytania, jednak co do częstotliwości pojawianie się następnych opo. to bedzie z tym różnie ze względu na koniec roku szkolnego ale dam jakoś rade. Zapraszam do czytania  =^.^=

  Historia ta dzieje się w odległych czasach, gdy Japonia nie była jeszcze znanym krajem, a tamtejsze ludy wierzyły  bogów i youkaj. Była późna wiosna, wszystko już zdążyło się zazielenić, kwiaty powoli przekwitały, a rolnicy siali  ostatnie rośliny. W wiosce znajdującej się w samym środku lasu, przez który przepływała wąska i płytka krystalicznie czysta rzeka, mieszkała wraz z rodzicami pewna siedmioletnia dziewczynka, jej imię brzmiało Mizuki, co oznaczało piękny księżyc, Miała długie czarne, proste włosy sięgające do połowy pleców, oczy jej były koloru  koloru ciemnego brązu, była szczupła i średniego wzrostu. Miała ona młodsza siostrę o dwa lata i starszego o trzy lata brata, na imię im było Satomi i Saiji. Ojciec całej trójki był zarządca wioski, tytuł ten i obowiązki przechodziły z ojca na syna od trzech pokoleń. Ich matka natomiast była rodowitą mieszkanka wioski, potomkinią ze starego rodu miko( kapłanka, medióm do porozumiewania się z bogami, odpędzała złe duchy i youkai), nie przejawiała jednak żadnych umiejętności świadczących o jej pochodzeniu. Jednak oboje rodziców było surowych, dbający o wychowanie swoich dzieci, byli oni jedynymi ludźmi w wiosce którzy nie dawali wiary starej legendzie wioski, legendzie o strasznym lisim youkai, który napadł wioskę dawno temu i został zapieczętowany nieopodal niej przez miko wioski.
  Dzień był ciepły i słoneczny a Mizuki i Satomi wraz z innymi dziewczynkami siedziały na polanie koło wioski i plotły łańcuchy z kwiatów na wieczorne obchody corocznego święta boga księżyca, który pomógł miko zapieczętować demona.
-Hej Mizu, jak myślisz ludziom z wioski spodobają się ozdoby.- Pyta siostrę Satomi.-Na pewno, w końcu to my je robimy hahaha. Obie siostry wybuchły śmiechem. Gdy tak się wygłupiały, podeszła do nich jedna ze starszych dziewcząt.- Mizu, Sato tyle nam już wystarczy wracajmy do wioski. Dziewczyny za jej zaleceniami pozbierały wykonane przez siebie ozdobi i szły w kierunku wioski. Mizuki, chcąc ostatni raz nacieszyć się widokiem polany, spojrzała na nią i ujrzała na jej skraju polany białego lisa. Urzeczona widokiem lisa chciała do niego podejść ale zatrzymała ja starsza dziewczyna.-A ty gdzie się wybierasz Mizuki?- spytała.-A donikąd.-odpowiedziała.-To to dobrze bo chyba nie chcesz się zgubić lub spóźnić na obchody, prawda?- Ależ oczywiście że nie, mama i tata byli by na pewno źli na mnie. Po tych słowach dziewczyna odwróciła się i przeszła na przód grupki dziewcząt, lecz Mizuki stała w miejscu i czekała aż się oddalą, aż w końcu ruszyła w kierunku polany, do miejsca gdzie widziała lisa. Nie wiedziała co, ale coś ją do niego ciągało. Gdy znalazła się w tym miejscu, lisa nie było, jedyne co dziewczynka znalazła to kilka białych włosów, o dziwo nie zwierzęcych ale ludzkich. Mizuki zastanawiała się przez chwilę, ale podjęła decyzję i ruszyła w głąb lasu, coraz bardziej się w nim zagłębiając. Minęło kilka godzin, słońce chyliło się ku zachodowi, A Mizuki, doszła do wniosku że się zgubiła. Przykucnęła ze zmęczenia i zaczęła powoli płakać. Mizuki nie należała do dziewczynek, które z byle jakiego powodu zaczynają płakać tak jak jej siostra Satomi, ale ta sytuacja ja przerosła, kompletnie nie wiedziała, w która stronę ma iść. Nagle ku jej zdumieniu w głębi lasu dostrzegła jarzące czerwone światło. Nie mając wielkiego wyboru ruszyła w jego stronę. Idąc tak przez gęstwinę krzewów i drzew, potknęła się kilkakrotnie, a o ostre kolce krzewów porobiła sobie kilkanaście drobnych cienkich linij na rekach i twarzy. Gdy wreszcie dotarła na miejsce, zobaczyła, że źródłem światłe jest mała kapliczka wokół której palą się kamienne latarnie. Mizuki zdumiał ten widok, ponieważ kapliczka stała w samym środku głębokiego lasu. Czując ogromne zmęczenie dziewczynka postanowiła usiąść na trawie oparłszy plecy o jedną ze ścianek kapliczki, ogarnęło ja wielkie znużenie i zasnęła.
  Obudził ja dopiero przyjemny, ale stanowczy głos-Ej ty, obudzi się-powiedział. Mizuki otworzyła oczy niemal natychmiast i jej oczom ukazał unoszący się w powietrzu, niebieski płomyk. Dziewczynka przerażona schowała się za kapliczkę, dopiero teraz zauważyła że na daszku kapliczki siedzi kamienny lis.-Aaa potwór!-krzyknęła przerażona Mizu.-Czekaj, po pierwsze nie jestem potworem, po drugie nie wydzieraj się tak, a po trzecie nie zrobię ci krzywdy.-odpowiedział lekko zirytowany płomyk. Mizuki usłyszawszy ostatnie słowa, wyszła  zza kapliczki i podeszła do płomienia.-Skoro nie zrobisz mi krzywdy to mógłbyś mi pomóc panie płomyczku?-spytała nadal z lekiem w głosie.-Eh, no dobrze, ale w pierw musisz coś dla mnie zrobić, musisz dotknąć kapliczki i powiedzieć Ririsu. Wtedy ci pomogę.-Dziewczynka spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale zrobiła jak powiedział, podeszła do kapliczki i powiedziała UWOLNIENIE. Kapliczka rozświetliła się białym światłem, zerwał się silny wiatr, a ziemie się zatrzęsła. Kapliczka rozpadła się w gruz, a zamiast płomyczka pojawiła się młodzieniec ubrany w ładne zielone niebieskie kimono z białymi elementami, miał głębokie fioletowe oczy, białe długie włosy, jedyne co sprawiało że nie wyglądał normalnie, a wręcz przerażająco było to że posiadał na głowie parę białych lisich uszu, biały długi ogon, zamiast paznokci długie pazury oraz wąskie źrenicę  jak u kota. Mizuki nie wiedziała co robić, stała tylko przerażona.-Eh, nareszcie, w końcu po 400 latach jestem wolny, hahaha- śmiał się wniebogłosy lisi youkaj.-A ty co, zamknij usta bo ci mucha wpadnie.-Misuki odruchowo na te słowa zamknęła usta.- A no tak miałem ci pomóc, ale wiesz co, nie zrobię tego, radzi sobie sama, hahaha.- jeszcze głośniej zaśmiał się lis. Na te słowa Mizu przeszło zdumienie tak szybko jak gasnie płomień świecy a zapaliło się coś innego, była to złość i gniew-Ej nie ma tak, masz mnie odprowadzić do domu i to natychmiast!-krzyknęła dziewczynka. Na ton tego głosu lis zdrętwiał.-No dobrze tylko się tak nie wydzieraj.- lis ,zanim Mizuki się zorientowała, wziął ją w ramiona i poszybowali ponad koronami drzew. Z daleka było widać światła i muzykę dochodzące z wioski, była już głęboka noc, a księżyc w pełni świecił na niebie. Wylądowali na skraju polany tam gdzie dziewczynka zobaczyła lisa.-No i już jesteśmy na miejscu, musisz jednak sama iść do wioski bo ja do niej wstępu nie mam-powiedział lis- Dobrze, dziękuje panie lisie- odpowiedziała radośnie Mizuki- Eh, ale się teraz zabawie, 400 lat do nadrobienia, a tak tak nie ma za co, a tak w ogóle to mam na imię Tomoe.-Zaraz po tym jak to powiedział rozpłynął się w powietrzu a jedynce co pozostało to leniwie spadające na ziemie liście. Mizuki szczęśliwa że w końcu jest w domu, od razu pobiegła do wioski a jak tylko zobaczyła rodziców i rodzeństwo, to o wszystkim zapomniała, o lisie na polanie, dlaczego poszła do lasu, o kapliczce w lesie i o lisim youkaj Tomoe.

OK, o to pierwsza część z trzech części mojego one-shota dedukuje ja specjalnie dla mojej przyjaciółki Misuki09. Mam nadzieje że się podobała, kolejne części będą niedługo, tak samo jak następny rozdział Amaterasu, na kolejny rozdział Lombax Life trzeba bedzie niestety trochę poczekać. To tyle na razie~KuroNeko =^.^=